Czasem bywa tak, że już tuż po otworzeniu oczu człowiek wie, że to będzie 'jeden z tych dni" i to niezależnie od tego czy wstanie prawą czy lewą nogą. Niestety. Taki właśnie był mój dzisiejszy dzień. Cały czas miałam poczucie nadciągającej katastrofy... do tego zdolność analizy i logicznego myślenia spadła do zera. Wrodzony
optymizm gdzieś prysł i w jego miejsce pojawił się tuzin natrętnych
czarnych myśli. Tymczasem mija 21.30 i nie wydarzyło się nic. Sama nie wiem, czy mnie to cieszy czy smuci. Gdyby jednak doszło do katastrofy miałabym poczucie, że moje poirytowanie i nerwy jednak z czegoś wynikały i istnieje logiczne wytłumaczenie mego podłego nastroju. A tak wkurzam się, że wkurzałam się bez potrzeby...
Może zwyczajnie "Muszę to przespać, przeczekać, przeczekać trzeba mi.."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz